poniedziałek, 5 maja 2014

W Mroku (4)

Ja jak zwykle zamiast szykować się do szkoły, konkursu czy czegokolwiek, siedzę i piszę :) Dzień, jeszcze młody! Chciałabym się ogarnąć i zmieścić z tą serią w 6-7 częściach, mam nadzieję że się uda :)


      Budząc się, marzyłam, że będę leżeć we własnym pokoju i łóżku, pod osobistą kołdrą. Co prawda, moje nadzieje okazały się płonne, ale przynajmniej nie było mi zimno. Promienie głaskały moją twarz, wślizgując się przez łukowato zakończone okno. Kiedy otworzyłam oczy, rozszerzyły się one ze zdumienia.
      Czułam się jakbym była w zupełnie nowym miejscu. Leżałam na tej samej kanapie co wcześniej, pod pachnącym nowością kocem. Obok stał stolik, z pięknymi kwiatami w wazonie, a podłoga przykryta była wiśniowymi panelami. Ściany już nie spękane i pomalowane farbą w turkusowym odcieniu, idealnie współgrały z resztą.

      Najbardziej pasującą częścią 'wyposażenia' był Saah leżący za moimi plecami. Przykrywał mnie jednym skrzydłem i wtulał się w moje plecy. Nie przeszkadzało mi to tylko dlatego, że wyglądał na naprawdę zmęczonego. Oddychał miarowo i głęboko. Był tak spokojny i niewinny, że wyglądał jak dziecko.
      Uśmiechnęłam się z rozczuleniem, kiedy ujrzałam niebieską farbę na jego włosach. Kontrast między nią, a czerwonymi kosmykami był tak wyraźny, że nie dało się tego nie zauważyć. Po co pracował tak ciężko? W czeluściach mojego umysłu zrodziła się jedna, mała myśl. Dla mnie. Zrobił to wszystko dla mnie.
      Mógł być zwykłym, farbowanym chłopakiem. Mógł być smokiem. Nie to się liczyło. Nie ocenia się przecież nikogo po pochodzeniu, a po czynach. Nawet słowa czasem tracą przy tym swoją wagę. Spojrzałam jeszcze raz na jego twarz. Miał bardzo łagodne rysy, jednak nie dziecięce. Wysokie kości policzkowe i prosty nos. Jego usta wyglądały na niespodziewanie miękkie. ' O czym ja myślę?!' skarciłam się w duchu.
      Podniosłam się na łokciu i rozejrzałam. Niespodziewanie zostałam pociągnięta i obrócona. Leżałam teraz przodem do Saah'a, który obejmował mnie w pasie i opierał brodę na moich włosach.
- Leż. Jeszcze chwilę - mruknął sennie i przygarnął mnie do siebie mocniej.
- To, że ja wstaję, nie znaczy, że ty też musisz - powiedziałam cicho, starając się delikatnie wyswobodzić. Jemu należy się sen, a mi już wystarczy.
- Zostań, proszę - jego żółte oczy, zmrużone, patrzyły na mnie ledwo przytomnie. - Nie mogę inaczej zasnąć.
      Nie mówiąc nic więcej, położyłam głowę na miękkiej poduszce, wtulając nos w jego koszulkę. Przyjemnie pachniał, choć nie mogłam powiedzieć czym. Nie wiedziałam dlaczego, jednak czułam, że mogę tak zostać na zawsze.
      Zwykle ludzie odrzucali mnie, więc zawsze byłam sama. Nigdy nie miałam chłopaka, a rodzice mieli więcej ważniejszych zajęć, niż opiekowanie się córką. Teraz czułam, że kogoś obchodzę. Nie byłam nikim, a kimś. Nie chciałam tego zmieniać. Nie wiem ile tak leżałam, dopóki czerwonowłosy nie przeciągnął się ospale.
- Dzień dobry - uśmiechnął się do mnie, po czym szeroko ziewnął. Zaśmiałam się.
- Jak jesteś zmęczony, to śpij. Należy Ci się - pogłaskałam go po włosach, gdzieniegdzie sklejonych farbą, a on zrobił naburmuszoną minę.
- Nie jestem dzieckiem, żebym potrzebował popołudniowych drzemek.
- Ty odremontowałeś ten cały pokój, prawda? - spojrzałam na niego z uznaniem.
- Pokój?
- Saah ? - w moim głosie zabrzmiało podejrzenie. Wyskoczyłam z jego ramion i wybiegłam na korytarz. Też wyglądał jak nowy. Ta sama sytuacja powtarzała się parę razy po otwarciu przypadkowych drzwi. - Jak ty to zrobiłeś w jedną i to niecałą noc?!
- Mam swoje sposoby - uśmiechnął się zawadiacko. - Podoba ci się?
- Nie mogłoby nie podobać - zakryłam usta dłonią, która dziwnie drżała.
      Coraz bardziej nasilało się we mnie wrażenie, że to dla mnie. Powędrowałam po puchatym dywanie, na koniec korytarza. Hol lśnił czystością i wspaniałością. Drzwi do jadalni otwarte były na oścież, a od niej bił przyjemny zapach. Zaburczało mi w brzuchu, przez co zrobiłam się czerwona. Saah stojący zaraz za mną zaśmiał się serdecznie i zbiegł po schodach na dół. Lekkim ruchem dłoni zlecił mi zrobienie tego samego.
      Czułam się strasznie beztrosko, nie przejmując się tym, że w gruncie rzeczy to jestem tu więziona. W takim miejscu mogłabym żyć...i kochać - podpowiedział mój zdradliwy umysł. Nie dało się zaprzeczyć, czułam do smoka sympatię, ale nic poza tym. Pokręciłam wolno głową, przechodząc przez mahoniowe drzwi. Długi stół nakryty był do śniadania.
- Przepraszam, miałem coś zrobić, ale nie wiedziałem co będziesz chciała zjeść - powiedział smutno chłopak.
- Nie szkodzi - nagle wpadłam na szalony pomysł. - Ugotujmy coś razem!
     Nie wiedziałam, że nie było to zbyt dobrym pomysłem. Wpuść mężczyznę do kuchni ( nie wspominając słowem o drzemiącym w nim smoczym apetycie), a rozpęta się piekło. Mączne piekło.

Przepraszam, że dzisiaj tak krótko, ale padam z nóg. Może w środę coś dodam, w najlepszym wypadku we wtorek. Mam nadzieję, że się podobało i jeśli widzicie jakieś błędy, to nie wstydźcie się tego napisać. O takiej porze to oczy mi się już kleją. Polecam do posłuchania https://www.youtube.com/watch?v=FTf0jZTgK_Q  < tej oto piosenki. Bardzo miła i towarzyszyła mi przez cały proces pisania :)

<<Poprzednia część                                                                                             Następna część>>

1 komentarz:

  1. niesamowite. :)
    podziw za pomysł na historię :)
    uwielbiam Twój styl pisania.
    jest w nim coś co rozróżnia go, od innych pisarzy i bloggerów. :)
    powodzenia w konkursach i mam nadzieję, że szybko wrzucisz następną część. :)
    pozdrawiam, healy.

    OdpowiedzUsuń