wtorek, 29 kwietnia 2014

One Shot (3) - Szeptacz

No cóż, nie wiedziałam co mam pisać... Zapytałam przyjaciółkę, która nakrzyczała na mnie, że mam pisać to. Now. Teraz. W tej chwili. Bo Ona chce czytać. Tak, kocham Cię Karolinko i to dla Ciebie :) Miał wyjść horror, ale nie wiem czy się udało...

      Violet mogła żyć spokojnie. Miała tę możliwość, lecz nie skorzystała z niej. Będąc osobą okrutnie wścibską, musiała dowiedzieć się wszystkiego.
      Przechadzała się ze znajomymi po podobno nawiedzonym cmentarzu. Opowiadali sobie najróżniejsze historie i jak można się spodziewać, dziewczyna znała ich najwięcej. Te, które wybierała mroziły krew w żyłach, a także sprawiały, że serce przerażone przystawało na moment. Jednak usłyszała jedną, której nie znała. Owa 'legenda', bo tak nazwała ją Amber, jej blond koleżanka, miała swój początek w kościele na wzgórzu.
      Dziewczyna kategorycznie przerwała opowieść i zarządziła wycieczkę do tamtego miejsca.
- Będzie bardziej nastrojowo - mówiła przekonana. W duchu gotowała się z ekscytacji.
- Nie jestem pewna... - odpowiedziała zlękniona blondynka. Violet nie rozumiała przed czym się wzbrania, to tylko opowieść.
   

niedziela, 27 kwietnia 2014

W Mroku(3)

No, tak sobie usiadłam wieczorkiem, żeby napisać :) Kogo obchodzi poprawa z niemieckiego... później można się pouczyć, skoro ma się na dziewiątą! Zobaczymy co z tego wyjdzie. Mam teraz strasznie dużo pomysłów, skoro wiem, że ktoś czyta te moje wypociny :D No to, dość gadania, piszemy/czytamy :)

      Budząc się, niczego nie pamiętałam. Ani gdzie jestem, ani jak mam na imię. Kiedy ujrzałam nad sobą zrujnowany sufit, odruchowo poderwałam się do pozycji siedzącej. Ból przeszył moją klatkę piersiową i wydobył z niej świszczący oddech, pełen cierpienia. Chyba powinnam dalej leżeć.
      Oceniając szkody, zorientowałam się, że poza naprawdę bolącymi żebrami, miałam tylko siniaki. Powoli też przypominałam sobie co się stało i byłam niemal pewna, że złamałam rękę, albo nogę. Jednak mogłam nimi sprawnie poruszać i poza zdrętwiałymi mięśniami, nic im nie było.
      Tym razem podniosłam się powoli, co było dużo lepszym pomysłem niż nagłe zrywy. Rozejrzałam się niepewnie i ujrzałam popękane ściany. Z niedowierzaniem okręciłam się dookoła i zrozumiałam, że jestem w starym domu. Tym, w którym zginął mój brat.
      Nie zważając już na przeraźliwy ból, wstałam i skierowałam się w stronę jedynych drzwi.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam za sobą. Z mojego gardła wydobył się pisk, kiedy obejrzałam się za siebie.
  

Legenda Słowika (4)

Wracam z częścią czwartą Anahi, może dzisiaj dodam jeszcze W Mroku, ale to nie wiem czy nie dopiero pod wieczór. W każdym razie powinno się niedługo pojawić :)


      Wielkim rozczarowaniem dla Noah było to, że musieli iść piechotą. Przez połowę, jak dla dziewczyny, niedługiej drogi - marudził.
- Daleko jeszcze?
- Nie - odpowiedziała zdziwiona. Przecież powinien być bardziej wytrzymały od niej.
- Daleko jeszcze? - nieznośnie przeciągał sylaby i brzmiał przez to jak mały, naburmuszony chłopiec.
- Mówię ci, że nie - westchnęła zdenerwowana.
- A ja się ciebie pytam, czy daleko - naśladował jej ton. Jak można tak marudzić? Skojarzył jej się z Osłem ze Shreka. Zaśmiała się ze swoich myśli i żwawiej ruszyła przed siebie. Za sobą usłyszała warknięcie.
- Śmiej się, śmiej. Zobaczymy co będzie później - brzmiał złowieszczo, choć Anahi ani trochę się nie wystraszyła. Burka? Nie dałaby rady.

piątek, 25 kwietnia 2014

One Shot (2) - Więzy krwi

Witam, dwa dni testów już za mną :) Nie wiem dlaczego nagle na facebook'u powstało tyle stronek o prostych zadaniach... Chyba powinni się cieszyć, że dali coś łatwego ;p Jutro tylko część językowa, więc dzisiaj mogę usiąść i pisać. To jest kolejne opowiadanie z serii 'One Shot', jest to opisana przeze mnie historia. Pochodzi ona z japońskiej piosenki Vocaloidów (Kagamine Len i Rin - Servant of Evil) https://www.youtube.com/watch?v=V2vSq0YoWjA , niektóre fakty musiałam sama domyślić, żeby wszystko układało się w spójną całość, więc hope you enjoy - jako, że jutro piszę angielski :)


       Pamiętałem o mojej siostrze. Zawsze. Kiedy jako dzieci zostaliśmy rozdzieleni, dołożyłem wszelkich starań, by móc być blisko niej. Mimo radości, którą dzięki temu uzyskałem, poniosłem też wielkie straty. Oboje byliśmy dziećmi królowej, lecz ja jako syn musiałem odejść wraz z ojcem, czyli jej kochankiem. Moja siostra miała rządzić królestwem.
      Uczyłem się pilnie i przechodziłem przez piekło, aż uzyskałem wykształcenie i prestiżowy tytuł najwspanialszego sługi. Nie było mi to miłe, lecz wiedziałem, że muszę cierpieć, by móc spełnić swoje marzenie. Jedynego czego chciałem, to być z siostrą. Kiedy królowa zmarła, mieliśmy czternaście lat i wtedy ona wstąpiła na tron.
      Od ludzi słyszałem, że jest okropną władczynią. Chodziły różne plotki, które spokojnie wysłuchiwałem, a czasem powtarzałem innym. Mówili, że jest dzieckiem zła. Wtedy uśmiech nie schodził mi z ust. Pewnego dnia, nadszedł mój czas.

wtorek, 22 kwietnia 2014

Postarajmy się !

Od jutra zaczynają mi się testy, więc dzisiaj raczej już nic Wam nie napiszę :( Przez trzy dni będę męczona psychicznie, stresowana i wyczerpana, więc z tekstu nici. Jednak powstaje już - W Mroku(3), a także historia o Anahi, która dalej tytułu nie ma :) Tak więc, trzymajcie za mnie kciuki, jutro polski, źle być nie może :) Ja postaram się dobrze napisać i uzyskać jakiś ładny wynik, a Wy postarajcie się komentować! Klawiatury gryźć nie powinny... ;p

piątek, 18 kwietnia 2014

W Mroku (2)

Dobra, może i niezbyt zdrowa, ale skoro matmy mogłam się uczyć, to i napisać coś mogę. Jedziemy dalej z mrokiem, enjoy !:)

      Siedziałam patrząc przed siebie. Krzyk zamarł mi w ustach, nie mówiąc już o oddechu. Szeroko otwarte oczy zaczęły mnie piec, ale bałam się mrugnąć. Zbyt bardzo się bałam, że jak zamknę oczy, to będzie po mnie. 'To' się nie ruszyło, tylko patrzyło wprost na mnie.
     Miało jasnożółte oczy z pionowymi źrenicami. Skąd to wiem? Świeciły w mroku. Twarz, a może paszczę, pokryte miało ciemnymi, połyskliwymi łuskami. Tylko w połowie jednak. Stało na dwóch nogach i budową bardzo przypominało człowieka, ale nie mogło nim być.
     Naraz zdałam sobie z czegoś sprawę. Przecież to musi być żart. Z głębokim westchnieniem podniosłam się i podeszłam do okna.
-To ci się udało, James. Jesteś zadowolony? Boję się, możemy iść.
- James? - stworzenie obok mnie przechyliło głowę i syknęło.
- Nie wygłupiaj się już - krzyknęłam na niego. Bądź, co bądź przesadził. Wiedział jak jest, a zrobił coś takiego... Ja rozumiem, że mnie nienawidzi. Jednak wciąż...
 

Przepraszam :(

Bardzo chciałabym napisać coś wczoraj, a także dzisiaj, ale jakimś cudem się rozchorowałam. Tak na święta...poza tym, z pewnych powodów nie mam ostatnio humoru do pisania i muszę przygotować się do testów. Postaram się jak najszybciej wrócić do formy! Proszę, poczekajcie na mnie :)

środa, 16 kwietnia 2014

Legenda Słowika (3)

No, dzisiaj zamiast uczyć się przed testami, rozplanowywałam co i jak mam napisać... Co tam matematyka :) Wróciłam z trzecią częścią, czytajcie więc, a ja mam nadzieję na komentarze... :( aż głupio jest się o nie upominać co chwila!

      Anahi spojrzała przed siebie, mierząc wzrokiem Kai'a i Noah. Chwilę temu skończyli jeść i oboje siedzieli jak trusie, świadomi zamiarów dziewczyny. Ciemnowłosa westchnęła i miała się odezwać, ale uprzedził ją wampir :
-Idę do toalety.
      Noah spojrzał na niego podejrzliwie i warknął coś niezrozumiale, ale jego już nie było. Blondyn spojrzał więc na nią, pytając:
- A więc, co chcesz wiedzieć?
- To chyba ja zadaję tu pytania...-odpowiedziała zmieszana.
- To rób to, a nie gapisz się jak szpak w...-urwał nagle. - Nieważne

niedziela, 13 kwietnia 2014

W Mroku

Hm, już parę lat temu znalazłam ten pomysł. Błąkał się gdzieś pośród mojej świadomości, kłócąc się o pierwszeństwo z innymi... No i je otrzymał. Wcześniej jednak nie byłam w stanie "dobrze" tego napisać. Teraz nie wiem jeszcze co z tego wyjdzie, może będzie to znowu one shot, albo coś dłuższego... W każdym bądź razie, wyjdzie w praniu. Zawsze możecie napisać co o tym sądzicie pod spodem. Czekam na to :)


      To miała być zabawa. Głupia zabawa. Chcę wyjść. Nie mogę. Gdzie są drzwi? Czy ktoś mnie słyszy? Halo? Przyjaciele, gdzie jesteście? Co się dzieje... Gdzie ja jestem. Ten dom? Po co tu przyszłam...
     
Zawsze chciałam być odważna. Przed wszystkimi. Dość 'szarej myszki'. Mogłam być zwyczajna, nie wyróżniać się, proszę bardzo. Mogłam być też nikim dla innych, ale musiałam stać się kimś - dla siebie. Nikt nigdy mnie nie doceniał, bo bałam się ciemności. I co z tego? Ludzie boją się różnych rzeczy, przecież to normalne. Ale ich to śmieszyło. Zamykali mnie w toalecie, w schowku woźnego, w magazynie sportowym. Śmiali się ze mnie. To bolało, zawsze tak samo mocno. Nie byłam do końca pewna, czy chcę być dobrym człowiekiem i im to wybaczyć, czy wymordować wszystkich na miejscu.

wtorek, 8 kwietnia 2014

One shot(1) - "Historia zeszłego lata"

Stwierdziłam, że czasem kiedy nie mam jeszcze pomysłu, mogę pisać takie one shot'y (dla tych którzy nie wiedzą: pojedyncze opowiadania, bez kontynuacji). Będą to dłuższe opowiadania, nie wytrwałym radzę nie zaczynać. Nie będę przecież zaniedbywać bloga, bo nie wiem co dopisać do kolejnej części... To jest pierwsza taka historia. Enjoy :)

      Siedziałam ze znajomymi na tarasie domku letniskowego, który wynajęliśmy by wspólnie spędzić wakacje. Codziennie chodziliśmy na plażę, robiliśmy grill'e, a także chodziliśmy po lesie. Byliśmy stosunkowo spokojną młodzieżą, mieliśmy poukładane w głowach. Jednak czasem zdarzało nam się 'zaszaleć'.
     Dzisiejszy dzień nie był odpowiedni, żeby gdziekolwiek wychodzić. Zmuszeni byliśmy zostać w domu, a jak wiadomo nikomu się to nie podobało. Chciałam nauczyć się grać w siatkówkę plażową, a przez lejący z nieba deszcz, wszystko trafił szlag. Chłopcy stwierdzili, że w takim razie możemy pograć w karty, siedząc pod parasolami. Mimo ulewy, było naprawdę ciepło, więc dla orzeźwienia każde z nas wzięło sobie po piwie z lodówki.
     Jak wiadomo, karty nie są na tyle porywające, by zająć młodym ludziom cały dzień. Już po krótkiej chwili, dziewczyny kręciły się  i gadały. Nagle Wiktoria wykrzyknęła:
-Zagrajmy w "prawdę lub wyzwanie"! - wszyscy z braku lepszego pomysłu, zgodzili się.
 

czwartek, 3 kwietnia 2014

Legenda Słowika (2)

Tak więc powracam z dalszą częścią wczorajszego, mam nadzieję, że komuś będzie chciało się to przeczytać :) Nie mam kompletnego pomysłu na tytuł tego opowiadania, chętnie wysłucham pomysłów. No to lecimy dalej, życzę powodzenia w czytaniu (wytrwałości)!


       Budząc się rano, Anahi niechętnie rozciągnęła się, czując na biodrze ciężar. Spokojnie opuściła rękę, spodziewając się poczuć miękkie w dotyku futro. Jednak nie natrafiła na znajomy kształt wilczego łba, zamiast tego dotknęła gęstych włosów. Oczywiście jak to z rana, nie orientowała się przez chwilę w sytuacji i dopiero po chwili zrozumiała, że coś jest nie tak. Przez moment - sparaliżowana, nie mogła się ruszyć. 'Co tu się dzieje...' pomyślała. Bez chwili wahania wyskoczyła z łóżka, lądując na twardej podłodze. Na czworaka wczołgała się pod mebel, mając nadzieję, że to tylko zły sen. 'Tak, to musi być sen. Nie mogłam przecież spotkać wilkołaka, a teraz nikt nie leżał ze mną w łóżku. Uszczypnę się w ramię i obudzę. No już.' zacisnęła palce na skórze, tworząc czerwony ślad. Pisnęła cicho z bólu, lecz nic się nie wydarzyło.
  

    Powoli zakryła dłonią usta, przecież to nie jest możliwe. Może była dziwną wersją "Alicji w Krainie Czarów"? 'To jakiś żart? Zaraz, jeśli ja nie śpię, to gdzie jest Noah?' zastanowiła się. Jednak nie miała zielonego pojęcia co się stało. Kojarzenie faktów z rana doprawdy było przereklamowane. Czuła się zmieszana i niewyspana. Myśląc o zaistniałej sytuacji, nie wzięła pod uwagę, że jej wybryki mogły obudzić "gościa". Swoją bezmyślność niemal przypłaciła zawałem, gdy blondwłosa czupryna nagle zajrzała pod łóżko:
-Co ty wyprawiasz?
- K-kim ty jesteś i co robisz w moim łóżku?! - krzyknęła zdenerwowana. Jak on śmie mówić do niej takim tonem, podczas gdy nawet się nie znają.
- Ty amnezji dostałaś nagle, czy jak? To ja, Noah - spojrzał na nią jak na wariatkę.
       Dopiero po chwili zauważyła podobieństwo między chłopakiem a wilkiem. Choć jego futro wieczorem było dość krótkie, dało się stwierdzić, że jest jasne. Oczy, z początku czarne, zaczęły barwić się na zielono, o co i tak miała go już wczoraj zapytać.Oczywiście zapomniała i zasnęła. Tak samo on, o piaskowym kolorze włosów i zielonej, figlarnej iskierce w oczach. Teraz juz było wiadomo, że nie ma mowy o pomyłce. Anahi przez chwilę pozwoliła sercu się uspokoić, a następnie odepchnęła głowę Noah i zaczęła wyczołgiwać się spod łóżka. Po chwili zatrzymała ją jedna myśl:
- Ty jesteś wilkołakiem, prawda?
- Owszem, ale nawet nie do końca. Mieszańcem, karykaturą, bękartem, nazywaj to jak chcesz - domyśliła się, że wzruszył ramionami. Zresztą, to nie był temat na chwilę obecną. Póki co interesowało ją coś innego.
- Czy po przemianie... byłeś... czy byłeś?- jedno słowo nie chciało przejść jej przez gardło. Nawet ona miała granice przyzwoitości, a takie pytanie stanowczo je przekraczało. Po chwili niezdecydowanego jąkania się, przyszła jej do głowy kolejna myśl.
- Czy ty jesteś...
- Jestem jaki? - zapytał zadziornie. Patrząc dziewczynie w oczy uśmiechnął się szeroko, ukazując idealnie proste i białe zęby.
      Kły były stanowczo ostrzejsze niż u zwykłego człowieka, lecz nie wyglądały strasznie. Noah powoli podniósł się z łóżka, eksponując nieokrytą niczym klatkę piersiową. Co zwróciło uwagę Anahi, to wspaniale wyrzeźbione mięśnie brzucha i brzoskwiniowy odcień skóry, a także ciemna ścieżka idąca w dół brzucha, a prowadząca... prosto pod dresowe spodnie, które miał na sobie. Dziewczyna odetchnęła z ulgą i usiadła na podłodze.
- Jesteś głupi - zawyrokowała.
- Może głupi, ale i tak ci się podobam - patrzył na nią spod uniesionej brwi, z igrającym na ustach uśmiechem.
      Owszem, był przystojny. Nawet bardzo, w sumie to był ucieleśnieniem marzeń dziewczyn w jej wieku. Coś jak młody Adonis... Potrząsnęła stanowczo głową, by wyzbyć się niepotrzebnych myśli, a następnie wstała i przeciągnęła się. Codziennie rano ćwiczyła, przez co nie miała problemów na zajęciach w szkole.
- Jak się przemieniłem to byłem całkowicie nagi - wypalił nagle chłopak. Anahi szczęka opadła do samej podłogi. Obróciła się do niego powoli i otworzyła usta, by sformułować pytanie, które i tak nie przeszło jej przez gardło.
- Tak jak słyszałaś, nie miałem nic na sobie. Pozwoliłem sobie pożyczyć spodnie z pokoju obok - patrząc na jej zszokowaną minę, chłopak wybuchnął śmiechem i nie mógł się opanować przez dłuższą chwilę. Czyżby zdziwiła go jej reakcja? Przecież każdy przyzwoity człowiek wiedziałby, że coś takiego jest...nieprzyzwoite! Z rozbawienia łzy zaczęły płynąć mu po policzkach.
- Czego ty się spodziewałaś? Że mi się samo ubranie uszyje? - Cokolwiek by się miało stać, byłoby lepsze niż świadomość, że leżała koło nagiego faceta. Czuła jak jej twarz zalewa się czerwienią i przygryzła wargę. - Idę się umyć...- skwitowała to szybko i wyszła.
      'Rany, nawet nie wiedziałam, że to może być aż tak krępujące' pomyślała. Był to pierwszy raz, kiedy ktoś u niej spał. Nie wspominając o tym, że ten ktoś był chłopakiem. Nie miała koleżanek, zwykle stroniła od towarzystwa. Tak bez powodu. Ludzie ją irytowali, niektórzy nawet samym swoim istnieniem. Od dziecka była inna, ale nie przeszkadzało jej to. Rozmyślała nad tym chwilę. Dopiero teraz zauważyła, że jakimś cudem dogaduje się z Noah. Może to już wcale nie była Anahi Montrey, tylko jakaś inna dziewczyna?
      Odsuwając szklane drzwi kabiny, weszła pod prysznic i puściła zimną wodę. Zacisnęła zęby, gdy lodowate bicze chlasnęły jej po plecach. Uniosła twarz i pozwoliła by strumienie płynęły jej po twarzy. Sięgnęła po szampon na półce i umyła głowę. Czynność tę powtórzyła ze dwa razy. Wychodząc spojrzała w lustro. Odbicie nic, a nic się nie zmieniło. Może tylko oczy trochę pojaśniały, rozświetlone dziwnym blaskiem. Poza tym, jej kasztanowe włosy dalej opadały na ramiona i jak zwykle, po kąpieli jeszcze się nie kręciły. Jasna cera pozostała taka sama, nawet z malutkim pieprzykiem pod lewym okiem. Same oczy miały jakby bursztynową barwę, ni to brązowe, ni to zielone, bardziej pomarańczowe. Identyczne jak wcześniej ciało. Niskie, z widocznymi krągłościami, lecz szczupłe. Wszystko zdawało się być na swoim miejscu. Dosłownie, dopiero teraz miała wrażenie, że życie jest prawidłowe. 'To dziwne, przecież... Pojawił się tylko Noah' stwierdziła.
      Ta przewrotna myśl wydała jej się nie na miejscu. Samo jego pojawienie ile zmieniło w jej życiu. Westchnęła i zaczęła suszyć włosy. Patrząc się w swoje odbicie, szukała czegoś, co powie jej, że jednak jeszcze coś uległo zmianie, że ona się zmieniła. Jednak nic takiego nie znalazła. Była tą samą dziewczyną co dwadzieścia cztery godziny wcześniej. Wychodząc z łazienki poczuła smakowity zapach. Od razu udała się do pokoju, by odłożyć piżamę i założyć bluzę, rano bywa całkiem zimno. Zresztą, zawsze jest zimno. Kiedy przekroczyła próg pomieszczenia Noah dalej leżał na łóżku, czytając jedną z jej książek. Nie wydawał się nią zbytnio zainteresowany, lecz widocznie nie znalazł nic innego do roboty. Kiedy usłyszał jej kroki, obejrzał się zaciekawiony:
- Ty nie w kuchni? Co na śniadanie?
- Szczerze mówiąc, myślałam, że to ty coś gotujesz...- powiedziała zakłopotana. - Cały ten czas byłam w łazience.
- Ja miałbym gotować? Proszę cię, czy wyobrażasz sobie mnie w roli gosposi? Ja nigdy nie dotykałem się kuchenki i nie mam najmniejszego zamiaru - parsknął, jakby sama myśl o gotowaniu była dla niego rzeczą nie do przyjęcia. Dopiero po chwili zrozumiał sens jej pełnej wypowiedzi. - Zaraz, jak nie ty, to kto ...
      Zerwał się na równe nogi i pobiegł na parter. Z braku lepszego pomysłu Anahi popędziła za nim, choć nie miała szans go dogonić. O mały włos nie skręciła karku na schodach, lecz takie "akrobacje" zaowocowały tym, że była w kuchni tylko chwilkę później niż chłopak. Było to pewne, gdyż wpadła na jego szerokie plecy, a następnie odbiła się od nich i upadła na kafelkowaną podłogę, nim usłyszała:
- Kai, cholera jasna, nie spłonąłeś? - w głosie Noah słyszalny był zawód. - Co ty tu robisz? Mogłeś przejść przez próg?
- Oczywiście, że mogłem, idioto. Za kogo ty mnie masz? - odpowiedział mu niski głos, o przyjemnej barwie.
- Mógłbyś wykazać chociaż trochę galanterii, Burku, i pomóc wstać damie, która przez ciebie upadła.
      W następnej chwili go ujrzała. Wysoki, o kruczoczarnych włosach i granatowych oczach. Fryzurę miał w nieładzie, jakby dopiero co skończył biegać, a na ustach igrał zagadkowy uśmiech. Ubrany był w czarną koszulę i ciemne jeansy, na co dodatkowo narzucił jej fartuch. Wyglądało to na tyle zabawnie, że Anahi nie mogła się powstrzymać i wybuchnęła śmiechem:
- Coś ty za jeden... i co robisz w moim domu?
- Śniadanie - odburknął niezadowolony. - Świetnie pasujecie do siebie z moim sługą, oboje bez taktu. Na szczęście ja taki nie jestem.
      Wyciągnął do niej rękę i pomógł wstać. Był niezwykle silny, choć dotyk jego dłoni okazał się zadziwiająco delikatny. Kiedy już stała na nogach, a on ukłonił jej się głęboko, poczuła się głupio.
- Przepraszam, za moje zachowanie. Po prostu zabawnie wyglądasz w tym fartuszku...- uśmiechnęła się przepraszająco i wyciągnęła do niego rękę. - Anahi Montrey, sto procent człowieka w człowieku. Nieznajomy spojrzał na nią oceniająco i powoli zaczęła żałować, że tak miło go potraktowała.
- Kai Abercathey, pełnokrwisty wampir, dziedzic tronu Pensylwańskiego, najstarszy syn króla Vladimira XVI - uścisnął pewnie jej dłoń, nie zważając na szeroko otwarte w zdumieniu oczy. Rany, skąd to się wszystko wzięło...
      Nim dziewczyna zdążyła się zorientować, on przykładał jej nadgarstek do swoich ust. Szarpnęła ręką, a w jej umyśle rozwyła się syrena, piszcząca 'WAMPIR, WAMPIR, WAMPIR'. ' Czy on zamierza mnie ugryźć?' spanikowała. 'Nie, nie zamierza.' usłyszała w odpowiedzi. Jednak to nie była jej myśl. Spojrzała na niego, lecz on był bardziej zajęty oglądaniem jej żył niż rozmową, a Noah nie było nigdzie w jej polu widzenia. 'Czyżby to był mój instynkt?' zdumiała się. 'Twój instynkt przed chwilą wył jak syrena strażacka, nie bądź głupia. Ładnie pachniesz, swoją drogą', dopiero po chwili zorientowała się, że to głos Kai'a. Oskarżycielsko krzyknęła:
- Ty czytasz w moich myślach!
- To chyba oczywiste, jestem wampirem, jak już mówiłem - puścił jej nadgarstek i wrócił do kuchni. Zachowywał się jakby nic się nie stało. Za to Anahi miała ochotę go kopnąć w bardzo wrażliwe miejsce.
     Brązowowłosa dysząc ze złości podążyła za nim i ujrzała cudownie nakryty stół. Znajdowały się na nim winogrona, gruszki, jabłka, nawet świeże pieczywo. Na talerzu pośrodku leżały kusząco pachnące naleśniki, a obok stał dzbanek syropu klonowego i pojemnik bitej śmietany. 'Czy on zrobił to wszystko sam?' zapytała sama siebie. 'Owszem, całkiem sam.' poczuła, że mentalnie się do niej uśmiecha. To było okropnie dziwne uczucie, coś jakby poczuć promienie słońca w umyśle. To nawet nie jest możliwe! Jednak musiała przyznać, że to bardzo miłe, takie szczere. Nie było w myślach miejsca na kłamstwo.
- Nie grzeb w mojej głowie. Jak chcesz rozmawiać to na głos, poproszę - burknęła, zasiadając do stołu. Burczało jej w brzuchu, ale chciała zaczekać na chłopaków. Nawet na tą gburowatą, wścibską pijawkę. 'Słyszałem. Zresztą, tak jest wygodniej.' odpowiedział.
- Komu wygodniej, temu wygodniej. Nie zgadzam się na robienie komunikatora z mojej głowy! - Anahi była nieźle zdenerwowana całą tą sytuacją, po śniadaniu będzie trzeba to sobie wyjaśnić. Jednak najpierw zjedzą. Jak to się mówi 'Bierz, póki dają' .
      Kiedy wreszcie zapanowała upragniona cisza, a ona przestała czuć czyjąś obecność w swoich myślach, do jadalni wmaszerował zadowolony Noah. Usiadł naprzeciw dziewczyny i zagadnął:
- Nieźle daje w kość, co? Jest okropny, ale w głębi duszy, jeśli ją posiada, jest przyjacielski i zawsze się o wszystkich troszczy.
- Stul pysk, Burku, albo zaraz będziesz sam smażył te naleśniki - odpowiedział mu spokojnie Kai. Nie wydawał się zdenerwowany, a blondyn słysząc to, tylko się zaśmiał.
- Zaraz, zaraz, to ty go wczoraj wołałeś? - zapytała Anahi.
- Owszem, to wszystko było zabawne, dopóki nie zaczęło płonąć lewe skrzydło rezydencji. Noah od zawsze miał zapędy do piromanii - wampir niestrudzenie wysmażał złote placki. Wydawało się, że nic na świecie nie interesuje go bardziej niż one. Może to zresztą była prawda?
- Czemu nazywałeś się jego 'panem'? - ciekawość była jedną z wad dziewczyny, choć niekiedy można to było uznać za zaletę. Tylko niekiedy.
- Ponieważ jest moim sługą? - parsknął Kai, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Nawet bardziej niż to, że niebo jest niebieskie.
- Uratował mi życie i podzielił się ze mną krwią. Jesteśmy jakby związani. Żałuję, że to on, a nie jakaś seksowna wampirzyca...- rozmarzył się Noah. Anahi roześmiała się, widząc jego marzycielską minę.
      Przekomarzali się jeszcze chwilę, nim dosiadł się do nich Kai i położył resztę śniadania na stole, dając znak, że można zacząć jeść. Wilkołak najszybciej rzucił się na jedzenie, nakładając sobie od razu kolosalną porcję. Na szczęście było tego wszystkiego dużo i nie istaniała możliwość, by ktoś się nie najadł. Kiedy Ana nakładała naleśniki na talerz, przypomniała sobie co chciała z nimi omówić. W sumie to z nim, bo kiedy przyszło jej to do głowy znała tylko blondwłosego chłopaka, lecz teraz ich grupa trochę się powiększyła. Westchnęła więc:
- Po posiłku chciałabym z wami porozmawiać o wszystkim. Musicie mi wyjaśnić parę rzeczy.


Ta daaa, może żadna rewelacja, ale zawsze coś :D Pamiętajcie o tym, by zostawiać Wasze opinie pod notkami, to zazwyczaj sprawia przyjemność. Więc czekam na jakąś tutaj! Do zobaczenia (przeczytania?) wkrótce



<<Poprzednia część                                                                                             Następna część>>

środa, 2 kwietnia 2014

Legenda Słowika (1)

Witam !
To mój pierwszy blog, który zamierzam traktować na poważnie. Może i nie jestem zbyt cudowna w pisaniu, ale chcę się poprawić i właśnie dlatego to robię :) Z góry przepraszam za błędy i jeśli to możliwe, chcę żeby każdy z Was (czyt. tych, którzy będą to czytać) wytykał mi  błędy które zauważy. Was to nie zaboli, mnie tym bardziej nie! Dam coś na próbę już teraz, hope you enjoy it :p



       Ludzie zwykle biegają, kiedy się śpieszą. Kiedy przed kimś, bądź czymś uciekają. W sumie, to biega się w dzień, a nie w nocy. Anahi jednak uparcie musiała wymknąć się z domu. Czuła, że umrze z nudów, jeśli kolejną noc przesiedzi w czterech ścianach. Przebywanie na zewnątrz zawsze przynosiło jej ukojenie. Mogła odpocząć i pomyśleć. Na przykład spacerując po lesie, co właśnie miała zamiar zrobić. Bez żadnych obaw wyszła z domu.
      Noc była piękna. Księżycowe promienie wyglądały zza korony liści, głaszcząc poszycie. Zatopiona w myślach dziewczyna nie zastanawiała się nad tym gdzie idzie. Świetny wcześniej pomysł, stał się jednym z najgorszych i możliwe, że ostatnich, kiedy niespodziewanie zdała sobie sprawę, że się zgubiła. Błądząc między drzewami wpadła na wielkiego stwora.