środa, 16 kwietnia 2014

Legenda Słowika (3)

No, dzisiaj zamiast uczyć się przed testami, rozplanowywałam co i jak mam napisać... Co tam matematyka :) Wróciłam z trzecią częścią, czytajcie więc, a ja mam nadzieję na komentarze... :( aż głupio jest się o nie upominać co chwila!

      Anahi spojrzała przed siebie, mierząc wzrokiem Kai'a i Noah. Chwilę temu skończyli jeść i oboje siedzieli jak trusie, świadomi zamiarów dziewczyny. Ciemnowłosa westchnęła i miała się odezwać, ale uprzedził ją wampir :
-Idę do toalety.
      Noah spojrzał na niego podejrzliwie i warknął coś niezrozumiale, ale jego już nie było. Blondyn spojrzał więc na nią, pytając:
- A więc, co chcesz wiedzieć?
- To chyba ja zadaję tu pytania...-odpowiedziała zmieszana.
- To rób to, a nie gapisz się jak szpak w...-urwał nagle. - Nieważne

   Tak więc, Anahi zaczęła się zastanawiać o czym w sumie chciała porozmawiać. Mniej więcej zrozumiała sytuację, kiedy pojawił się Kai, więc liczba potencjalnych pytań była mniejsza niż poprzednia, ale pozostawały kwestię, które trzeba było wyjaśnić.
- Tak więc, skąd ten pożar?
- Podpaliłem jednego wampira - wyszczerzył się radośnie. Podpalił?!Co to niby miało znaczyć... Coś takiego!
- Przeżył?!- zapytała przerażona dziewczyna. - Kto to był?
- Jakiś bezimienny, no i żyje dalej. Pewnie jest trochę głodny. Dziwię się, że Kai go zostawił i przyszedł...
- Bezimienny? Każdy przecież ma imię?
- Wiesz, to jest u nas inaczej. Przynajmniej u wampirów. Jeśli zajmujesz na dworze wysoką pozycję - masz imię. Jeśli nie, to jesteś nikim. Oczywiście w życiu prywatnym, ma tam jakieś swoje miano, ale nam nic do tego - wilkołak wzruszył ramionami. Bujał się na krześle i wyglądał na zrelaksowanego, poza faktem że dalej miał na sobie dresowe spodnie jej ojca. - A w watahach, to już całkiem inna sprawa!
- Jak to? -zapytała zainteresowana.
- Wszyscy mają na imię Honn - wzdrygnął się. - Ja też się tak kiedyś nazywałem, ale jak zamieszkałem tu, to dali mi wybór. Zgodziłem się bez wahania.
- Honn?! - dziewczyna rozdziawiła usta. Wyobraziła sobie grupę ludzi, gdzie wszyscy byli Honn'ami. 'Hej, Honn, gdzie idziesz? Honn, co tam?! Nic, Honn. Wszystko dobrze, a u ciebie, Honn? Honn, kochanie! Honn, córeczko i synku, Honn!' - Jest w ogóle takie imię? Na pewno nie!
- To, że pierwszy raz coś słyszysz, nie znaczy, że nie istnieje...- mruknął pod nosem i odwrócił się do szyby. - Naprawdę okropnie było być jednym z tysiąca. Wszyscy tacy sami, nikt się nie wyróżniał. To alfa nadał nam to imię, a sam nazywał się bodajże Ralph. Egoista...
- Tysiąca...- w tę historię nie dało się wierzyć! Toż to absurd, niemożliwe.
      Naraz usłyszała śmiech i jej przekonanie potwierdziło się, gdyż chłopak się z niej śmiał! Złapała ostatniego naleśnika i rzuciła w niego, lecz chybiła. Placek przeleciał mu przed twarzą, jednak zawiedziona mina, którą zrobił - rekompensowała wszystko. Sama wybuchnęła śmiechem i spadła z krzesła. Noah podszedł do niej i pomógł wstać. Wydawał się mniej umięśniony od wampira, ale uścisk jego ręki dalej był tak...stanowczy? Może był nawet od niego słabszy. 'Albo delikatniejszy...Choć czy to możliwe?' zastanawiała się Anahi. Swoją drogą, ile można być w toalecie?
- Gdzie Kai? - zapytała blondyna, który spojrzał na nią zaskoczony. Niuchnął w powietrzu raz, a potem drugi, a potem parsknął.
- Od dawna już go tu nie ma.
- Słucham?! - ta zniewaga, krwi wymaga! Choć, chyba lepiej by było obejść się bez niej. Nie stwarzałoby to korzyści dla żadnego wampirzego, samozwańczego władcy. Dziewczyna rozmasowała sobie skronie palcami, chcąc odgonić przywołany przez zdenerwowanie ból. 'Jak można się tak zachowywać, kiedy podobno jest się księciem...' pomyślała.
      Kiedy zadzwoniła jej komórka, cała aż się zatrzęsła. Przestraszyła się, że to może rodzice. Jeśli dzwonili wcześniej, mogli myśleć, że coś się stało. Może teraz są w drodze powrotnej i zaraz skręcą w dróżkę do domu i... Zreflektowała się i zaczęła szukać swojego telefonu. Miotała się, nie mogąc go zauważyć, a on dzwonił i dzwonił...
- To tego szukasz? - zamachał jej przed nosem komórką. Potaknęła i wyrwała mu ją.
- Tak, słucham? - powiedziała szybko. Osoba po drugiej stronie milczała. Choć było ją słychać, a nawet dwie. Przyspieszone oddechy, odgłos połykania i głuche uderzenie. Zamarła. Co to ma znaczyć?
- Jesteś tam?- usłyszała.
-Tak, jestem... Kim...
- To ja, Kai -prychnął, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- To przed chwilą? - zająknęła się. Założyła się na nią jakby blokada, nie mogła się odezwać. Nie wiedziała czy to strach, czy skrępowanie. Po prostu nie mogła.
- Ach, tak, byłem trochę głodny. Dlatego sobie poszedłem. Burek smakuje jak kłaki, a TY...Ciebie gryźć nie chciałem - czuła, że czegoś nie powiedział, ale postanowiła nie drążyć tematu. Chciała zadać to samo pytanie już drugiego dnia, ale Kai wyprzedził ją z odpowiedzią:
- Tak, żyje. Zemdlała po prostu - A więc to ona. Jak miło. Wampir chodzi i podgryza jakieś dziewczyny, a Anahi już jest nie dość dobra? 'Kiedyś się policzymy' pomyślała sobie.
- Wspaniale, coś jeszcze? - mruknęła nadal zdenerwowana.
- Nie wiem co sobie myślisz, ale na pewno się mylisz.
- Skąd możesz wiedzieć co myślę? - warknęła do słuchawki. Za kogo on się uważa? Za wampira? No i co z tego!
- Normalnie bym słyszał, ale teraz daję ci chwilę prywatności - powiedział wyniośle, jakby to był jakiś zaszczyt. Może jeszcze ma całować go za to po stopach? Niedoczekanie jego.
- Och, jak wielki zaszczyt mnie spotkał! Idę teraz rzeźbić ogromne posągi na twą cześć, do usłyszenia wielki panie! - nacisnęła czerwoną słuchawkę i zakończyła rozmowę. Krew w niej wrzała i miała ochotę warczeć. Tak krótko przebywać z bestią i już być podobnym... Coś takiego.
      Obejrzała się na Noah, który patrzył na nią z radosnym błyskiem w oku i podziwem. Mrugnął do niej szelmowsko i rozłożył się na kanapie. Dopiero teraz pomyślała o tym, że kończy jej się jedzenie, a i on nie ma w czym chodzić. Usiadła na oparciu i zaczęła intensywnie myśleć. Przychodziły jej myśli pozytywne i negatywne, ale w końcu zdecydowała, że trzeba wyjść.
      Poszła do góry i zajrzała do pokoju rodziców. Na podłodze panował chaos, a ubrania leżały porozrzucane po całej podłodze. Noah... Można uznać, że za jakiś czas będzie martwy. Teraz trzeba znaleźć mu koszulę. Po długiej eliminacji, wybrała czarny t-shirt i czerwoną koszulę w kratę. Doprawdy, skąd takie ubrania u jej ojca? No i jasne jeansy. Butów poszuka później. Zeszła znów na dół i rzuciła ubrania na blondyna:
- Ubierz się.
- Po co? - spojrzał na nią zdziwiony.
- Jedziemy do miasta na zakupy - uśmiechnęła się i poszła szykować torby. Jak szaleć, to na całego.



Dzisiaj tak krócej niż planowałam, ale doskwiera mi głód i muszę zrobić sobie obiad :) Zaraz zabiorę się za pisanie świątecznego 'speciala' - Wielkanoc w krainie czarów. Jednak nie będzie to miła, pamiętna kraina czarów, w jakiej wylądowała kiedyś Alicja. Porządek rzeczy jest tam całkowicie zaburzony, postaci zupełnie inne, a do tego chaos związany z przygotowaniami do Wielkanocy... Chcecie wiedzieć jak to się potoczy? :)

<<Poprzednia część                                                                                             Następna część>>

2 komentarze:

  1. Kidy następna część? Bo już nie mogę się doczekać :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie to jutro :) i bardzo się cieszę, że się podoba

      Usuń