sobota, 30 sierpnia 2014

Legenda Słowika (10)

Ostatnio mało piszę, bo mam kryzys twórczy i wewnętrzny, za co z góry przepraszam. Dopiero teraz zaczęłam wątpić w siebie i swoje umiejętności, ale mam nadzieję, że to przejdzie. Dzisiejszy rozdział trochę będzie się różnił, bo z punktu widzenia Noah się czegoś dowiemy :) Zapraszam więc



      Noah nie wiedział co nim pokierowało, żeby tak postąpić. Nagle poczuł ogromną potrzebę, żeby jej dotknąć, być bliżej. Nie mógł się temu oprzeć. Była w końcu taka piękna, nawet ze świeżymi jeszcze śladami łez na policzkach. Nie nosiła makijażu, więc nie zamieniła się nagle w straszną wiedźmę, a jej oczy tylko nabrały blasku od płaczu. Mimo to, nigdy więcej nie chciał widzieć, żeby płakała.
      'O czym ty myślisz, stary?!' zganił się w myślach, wściekły. Kiedy wbiegł pomiędzy drzewa, kompletnie nie przejmując się kierunkiem, czy gęstą ciemnością, w głowie kołatała mu jedna, uporczywa myśl 'Ona cię nie chce!'. Zastanawiał się, czemu aż tak bardzo go to zabolało, przecież miał ją tylko wykorzystać. Sprawdzić coś. Może to wina pełni, która jest bliżej, niż by tego chciał. Będzie musiał wrócić wtedy do stada, choć ani trochę mu się to nie uśmiechało.

      Postanowił załatwić to już teraz. Zostać z nimi przez parę dni i się uspokoić, ochłonąć. Porozmawiać o wszystkim i o niczym, zobaczyć matkę. Zatrzymał się, rozglądając dookoła. Wokół niego nie było nic, poza przyrodą. Wysokie drzewa pięły się pod niebo, zasłaniając księżyc i gwiazdy, choć wiadomo było, że one tam są. Na ziemi leżały liście i najrozmaitsze igliwie, gdzieniegdzie przemknęła jakaś wiewiórka, albo mniej tchórzliwy lis. Nawet zwierzęta się go bały, to oczywiste - w końcu był drapieżnikiem.
      Westchnął jakby ze znużeniem i zdjął z siebie koszulę, po czym złożył ją w kostkę i odłożył na chwilę na ziemię. Tak samo postąpił z czarną koszulką, ale spodniami to już się zbytnio nie przejął. Pewnie dziewczyna i tak się nie zdenerwuje, w razie czego może je odkupić - ma dużo pieniędzy do dyspozycji. Uklęknął na ziemi i spojrzał przed siebie. Zaczął szukać w sobie tego nieodłącznego pierwiastka, który zawsze krył się zaraz pod powierzchnią i czynił go wilkokształtnym. Nie musiał długo czekać.
      Bestia odpowiedziała na jego wezwanie niemal natychmiast, napinając skórę i wszystkie mięśnie. Dzięki wilkowi wewnątrz miał idealnie wyrobione ciało i nie musiał też przejmować się niezdrowym jedzeniem. W sumie to i bez tego pewnie by się nie przejmował. Zgiął się w pół, ale nie z bólu, a z ekscytacji, która towarzyszyła przemianie. Czuł jak jego ciało się przekształca, jak zmienia się w stworzenie lasu i wciągnął powietrze między zaciśniętymi zębami.
      Zaczął się trząść, kiedy  kości zaczęły się przemieszczać, a skórę porosło futro. Krzyknął radośnie, po chwili już stojąc na czterech łapach i tryumfująco zawył do księżyca. Uwielbiał tę formę, która dawała mu nieograniczoną wolność, pozwalała na bycie sobą i tylko sobą. Powęszył chwilę w powietrzu i zawrócił, stado powinno teraz wrócić na swoje tereny, żeby spotkać się z tymi, którzy tylko odwiedzają watahę, tak jak on. Było to dobre rozwiązanie, nie musiał walczyć z nikim o dominację, a pewnie wielu byłoby chętnych spróbować. Jemu nie było to w smak, bawić się w tę całą watahę, prowadzenie stada i dbanie o nie. Nie był wystarczająco odpowiedzialny. Ba! Nie był wcale.
      Potrząsnął łbem, skupiając się z powrotem na tętencie łap o twarde podłoże. Na wietrze muskającym jego gęste futro, przeczesującym je jak delikatne palce. Zadrżał, przeskakując pień zwalonego drzewa. Brakowało mu tej siły mięśni, sprężystości i łatwości, z jaką biegł. Zaczął przyspieszać, testując swoją wytrzymałość. Świat wokół się rozmazywał, drzewa przemykały przed oczami, ale nic się nie liczyło. Tylko pęd, to ekstatyczne uczucie, które narastało w nim z prędkością światła. Nagle ją wyczuł. Zatrzymał się w miejscu tak szybko, że aż przysiadł na zadzie. Zawrócił łeb, a jego zielono-złote oczy zabłysły niebezpiecznie.
       Stała na skraju polany, którą minął. Nie zauważyła nic. Cudownie. Schylona głowa, rozluźniona sylwetka, idealna sytuacja. Zaczął się skradać, nie spuszczając jej z oczu nawet na sekundę. Powoli wywiesił język i oblizał się, był bardzo głodny. Szedł wręcz przytulając brzuch do podłoża, omijając większe gałęzie, które mogłyby go zdradzić. W końcu rzucił się na nią, a ona zdumiona podniosła łeb. Sarna nie miała szans. Próbowała uciekać, lecz dystans był zbyt mały, a on miał jeszcze bardzo dużo siły. Zdecydowanie zbyt szybko zatopił kły w szyi łani, czując jak gorąca krew spływa mu po pysku. Zabrał ją z tego świata. Takie było prawo jego świata, zabij - albo zostaniesz zabity.
      Kłami rozrywał skórę, próbując dostać się do parującego, gorącego mięsa. Boskie uczucie, które mu towarzyszyło sprawiało, że mruknął z zadowoleniem i wgryzł się głęboko w łopatkę swojej ofiary.W tym momencie nie był sobą. Kontrolę przejęła druga natura, nad którą każdy z nich musiał panować praktycznie cały czas, bo ryzyko utracenia siebie było ogromne. Noah po raz pierwszy pozwolił sobie wypuścić prawdziwego wilka na wolność i nie żałował tego. Poczuł się wolny, wreszcie mógł odpocząć. Zapadł w sen.
       Jego zmienione ciało biegło przed siebie, węsząc i szukając tropu stada. Wyczuł coś innego. Nos wilka przykleił się wręcz do podłoża, a ciało biegło. Pędziło na złamanie karku, choć pierwszy głód został zaspokojony, to natura śpiewała, ciesząc się polowaniem. To był jego świat, Noah wewnątrz uśmiechnął się, pozwalając zwierzęciu królować. Nie rozumiał gdzie biegł, w innym wypadku pewnie by zawrócił.
       Miękkie poszycie tłumiło dźwięki, więc nie dało się słyszeć, że się zbliża. Umysł chłopaka także był zagłuszony przez "myśli" dzikiego zwierzęcia. Nikt nie wyczuł zagrożenia. Wilk o jasnym umaszczeniu wyskoczył na drogę dwóch koni. Od razu powstał gwar i harmider, wierzchowce spłoszyły się i stanęły dęba, gotowe atakować kopytami. Brat wilk Noah nie miał szans i wyczuł to od razu. Zawarczał wściekle, chcąc mimo to walczyć. Mimo sytego posiłku wcześniej, nic nie mogło go powstrzymać. To był instynkt, natura, pradawne natchnienie.
       Ktoś krzyczał, ale duży, piaskowy basior nie rozumiał słów, kojarzył tylko barwę, lecz wszystko przesłaniała mu teraz czerwona mgiełka. Wściekł się bez konkretnego powodu, nie pozwalając wrócić do siebie zaniepokojonemu Noah. Wewnątrz jego umysły rozpoczęła się walka, pojedynek zwierzęcia i człowieka, który bardzo często jest ceną spuszczenia go z łańcucha. Coś takiego nie powinno się stać, ponieważ wynik często był negatywny dla osoby, która się tego dopuściła. Chłopak nie zamierzał się poddać. Wielkie cielsko rzucało się w te i we w tę, nie mogąc się zdecydować kogo posłuchać.
       Ogólne zamieszanie powiększyło się jeszcze bardziej, gdy na drogę wypadły kolejne trzy wilki. Dwa rzuciły się w stronę koni, wcale nie chcąc ich atakować, a jeden skoczył na Noah i przygwoździł go do ziemi. Warczał i kłapał szczęką tuż przy jego uchu.
- Uspokój się - usłyszał nagle głos. Wcale nie chciał się mu poddawać, ale postanowił to zrobić. Nie wiedział, czy sam sobie poradzi.
- Dam sobie radę - charknął w odpowiedzi.
- Nie dasz, wilk przejął kontrolę - głos stawał się bardziej natarczywy i jakby napierał na jego umysł. Bestia zaczęła wycofywać się do tyłu. Taką właśnie moc miał w sobie basior alfa.
       Noah upadł na ziemię, oddychając głośno i sapiąc. Kończyny miał wiotkie od ogromnego wysiłku, nie było mu łatwo. Kiedy uniósł powieki, zobaczył dwa konie, na które uprzednio się rzucił. Stały już spokojnie, a obok nich Ralph rozmawiał z Kai'em, który patrzył na niego gniewnie i posępnie. Obok ujrzał Anahi, której oczy wielkie jak spodek wpatrywały się w niego ze strachem. Doprawdy, była piękna nawet gdy się bała.
      Dopiero po chwili dotarło do niego co wywołało ten wyraz w jej oczach i skrzywienie na twarzy. On. To on ją przerażał. Wściekł się na siebie jeszcze bardziej i poderwał się na łapy, kierując w stronę watahy. Wiedział, że tam była, wyczuwał ją. Całkiem niedaleko. Nie zważał na protesty alfy, ani warknięcia pozostałych dwóch wilków. Popędził przed siebie.
      W myślach miał zamęt, nie mógł określić co ze sobą zrobić. Nie mógł się skupić. To wszystko było trudne i pokręcone, całkiem nielogiczne. Chciał już być w domu, przy rodzinie. Choć jednego jej członka pozostawił za sobą. Kiedy wypadł na polanę, jego matka już tam stała. Wyszła mu na przeciw, tuląc się do miękkiego futra, teraz lepiącego się od szybkiego biegu. Nie musiał nic mówić, wiedziała, że coś jest nie tak. Spojrzała na niego swoimi zielonymi oczyma z pionowymi źrenicami i westchnęła lekko. Zauważył, że na szyi przybyło jej łusek. Będzie musiała niedługo zmienić skórę.
      Zaśmiał się gorzko w myślach, przypominając sobie jak kiedyś patrzyli na nich rówieśnicy. Ojciec wilkołak, matka wężoskóra. On był hybrydą, choć większość przypadło mu wilczych genów, chwała naturze! Powoli zmienił postać, krzywiąc się, kiedy kości wracały na swoje miejsce. Kobieta odwróciła się, chcąc dać mu choć trochę prywatności. Ubrał się powoli, znajdując w kryjówce w krzakach spodenki khaki. Cóż, musi wystarczyć.
- Mamo, skąd wiedziałaś?
- Czuję kiedy moje dzieci mnie potrzebują, przecież wiesz - uśmiechnęła się lekko, lecz po chwili spoważniała. - Jednak nie mogę uwierzyć, że wypuściłeś go na zewnątrz. Twój ojciec bardzo się zmartwił, sam musiał biec ci na ratunek. Nie możesz popełniać znów takich głupstw, co było tego powodem? Wiem, że nie zrobiłbyś tego ot tak.
- Miałem mętlik w głowie - mruknął po chwili, nie wiedząc ile może matce powiedzieć. Choć może jako kobieta by zrozumiała? Zresztą była jego rodzicielką. - To chyba przez zbliżającą się pełnię. I dziewczynę...
- Dziewczynę? - syknęła zdumiona. - Zostajesz na ten tydzień, prawda?
- Prawda, zostaje - powiedział jego ojciec wyłaniając się z lasu za nimi. - Musi ochłonąć, przemyśleć parę spraw i się uspokoić. Przestraszyłeś ją, wiesz o tym?
- Wiem, tato - warknął sfrustrowany. Co miał zrobić? Przepraszać?
- Ralph, musisz mi wszystko opowiedzieć - stwierdziła jego matka.
- Sammy, spokojnie - stwierdził starszy wilkołak. Westchnął głęboko. - Kai zabiera ją do ich królestwa, zawołaj Charlie, trzeba ją tam posłać.
- Tak jest, tatusiu - dziewczyna wychynęła nawet nie wiadomo skąd. Jej jasne włosy połyskiwały, a oczy identyczne jak matki błyszczały inteligencją. Spomiędzy warg wysunął się lekko rozdwojony jak u węża język. - Znajdę się tam jeszcze przed nimi.


No więc, trochę krótko, ale to chyba nic. Wolę opowiadać co się dzieje u Anahi, Noah musi być po prostu sobą, czyli teraz trochę odpocząć. Widzę, że spodobało Wam się 'Nie rozmawiaj...' - 128 wyświetleń wow wow wow. Przeżyłam wielki szok, serio. Szkoda, że prawie nikt nie odważył się skomentować. No ale skoro tak się sprawy mają, to właśnie to będzie następne w kolejności, potem wpada smok Saah i jego Charlotte, czyli W Mroku :) Dajcie znać pod spodem czy się podobało!
Pozdrawiam, Nari

<<Poprzednia część                                                                                             Następna część>>

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Nie rozmawiaj ze mną (1)

Więc jest to nowe opowiadanie, żeby oderwać się od rzeczywistości romansów choć na chwilę. Ma być to w zamierzeniu horror, o który poprosiła mnie i zainspirowała wspaniała Patrycja! :* Dlatego właśnie biorę się za pisanie, bez zbędnych słów, niedługo też możecie doczekać się Anahi - ponieważ Noah wreszcie zaczął opowiadać :) Tak, więc, czytajta i komentujta jeśli możeta! ( a wiem, że możecie, macie nawet włączoną opcję anonimowości...) :p


      Dominic od początku nie był za przeprowadzką do nowego miasta. Musiał porzucić szkołę, znajomych i karierę sportową, którą na dobrą sprawę dopiero rozpoczął. Ojciec stwierdził, że tak będzie najlepiej dla rodziny, głównie mając na uwadze matkę z napadami depresyjnymi. Pewnego dnia po prostu wszedł do pokoju chłopaka i oznajmił, że wyjeżdżają na drugi koniec kraju. Zdanie jego i młodszej siostry, która mimo tego, że chodziła do przedszkola i zrobiła o to wielką awanturę, się nie liczyło.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Coś o dwóch siostrach, czyli nienawiść i miłość

Tak jak się pewnie domyślacie po tytule, dzisiaj znowu dodam moje pseudo-mądrości, oraz przemyślenia na temat wyżej podany :) Nie będę przeciągać, pozwólcie, że zacznę więc.


      Ludzie, jak ogólnie wiadomo, jako istoty są zdolne do posiadania i odczuwania emocji. Nie będę teraz rozmawiać o tym co ze zwierzętami, ponieważ zdania są podzielone, ja jestem za tym, że owszem, czują - ale teraz to raczej nie ważne.O czym innym chciałam pisać.
       Nie jest to żadnego rodzaju artykuł, ani nic pewnie w tym temacie - na pisaniu czegoś takiego się nie znam, choć przyznam się bez bicia, że i to już robiłam. Pewnie to po prostu nie mój żywioł. Za to mogę się z Wami podzielić moimi przemyśleniami, na tematy siakie i owakie, jakie tylko mi do głowy wpadną. Cóż, żeby nie przeciągać tego jakże niepotrzebnego i nudnego gadania - przejdźmy właśnie do tematu głównego. O, tam na górze, w tytule.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

One Shot(7) - Coś na kieł - for Healy

No to tak jak prosiła Healy, coś o wampirach, tak? Specjalnie dla Ciebie więc dodaję te oto opowiadanie, które w sumie jest pisane na żywioł. Czego ja w ten sposób nie piszę? Dobre pytanie :D No więc, nie wiadomo jak szybko dodam Anahi, bo skoro piszę to z punktu widzenia Noah, to musi to być przemyślane. W okresie wakacji jak wiadomo bardzo trudno się myśli... Jeśli jesteście ciekawi, u mnie wszystko bardzo w porządku, chciałabym, żeby do końca wakacji było lepiej! :) a jak tam u Was? Wyprawki już macie?


      Pewnego dnia obudziłam się ze strasznie złym przeczuciem. Płatki smakowały jak... w sumie były bez smaku, mleko za tłuste, a na mojej głowie w najlepsze wił się ogromny kołtun. Racja, przecież to nic nowego! Siedząc przy stole żułam miodowe kółeczka, które ni w ząb tym miodkiem nie smakowały. Zdziwiło mnie tylko to, że mojego brata nie ma już w domu. Rodzice jak zwykle radośnie pojechali do pracy o godzinie ósmej, kiedy my smacznie jeszcze spaliśmy. Kamil raczej nie wstawał do drugiej po południu, ale kto by się w szczegóły wdawał. Są wakacje, niech robi co chce!

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Co mnie tu tak mało?!

Jak pewnie dało się łatwo zauważyć, jestem pewna, że tego nie przeoczyliście - ostatnio nic nie dodaję. Ja wiem, że jestem okropna i mi przykro z tego powodu, ale zwyczajnie... złapałam lenia? Macie pełne prawo mnie teraz skarcić, ale kompletnie mi się nie chce ruszać klawiatury, ani długopisu. Poza tym potrzebuję czasu na podłapanie słów, które wywietrzały mi z głowy w tempie ekspresowym, jak tylko zrobiłam sobie króciutką przerwę. Mam więc nadzieję, że mnie przez to nie nienawidzicie :( Postaram się jak najszybciej coś dodać, mam nadzieję, że mnie w tym czasie nie opuścicie? A może chcecie przeczytać coś konkretnego spod mojego pióra? Zawsze możecie podrzucać pomysły, kto wie, może to właśnie Wy przegonicie mój zastój pisarski!

Tak więc, do zobaczonka
Jestem wdzięczna, że ze mną tu jesteście
Kocham Was
Nari :)