niedziela, 13 kwietnia 2014

W Mroku

Hm, już parę lat temu znalazłam ten pomysł. Błąkał się gdzieś pośród mojej świadomości, kłócąc się o pierwszeństwo z innymi... No i je otrzymał. Wcześniej jednak nie byłam w stanie "dobrze" tego napisać. Teraz nie wiem jeszcze co z tego wyjdzie, może będzie to znowu one shot, albo coś dłuższego... W każdym bądź razie, wyjdzie w praniu. Zawsze możecie napisać co o tym sądzicie pod spodem. Czekam na to :)


      To miała być zabawa. Głupia zabawa. Chcę wyjść. Nie mogę. Gdzie są drzwi? Czy ktoś mnie słyszy? Halo? Przyjaciele, gdzie jesteście? Co się dzieje... Gdzie ja jestem. Ten dom? Po co tu przyszłam...
     
Zawsze chciałam być odważna. Przed wszystkimi. Dość 'szarej myszki'. Mogłam być zwyczajna, nie wyróżniać się, proszę bardzo. Mogłam być też nikim dla innych, ale musiałam stać się kimś - dla siebie. Nikt nigdy mnie nie doceniał, bo bałam się ciemności. I co z tego? Ludzie boją się różnych rzeczy, przecież to normalne. Ale ich to śmieszyło. Zamykali mnie w toalecie, w schowku woźnego, w magazynie sportowym. Śmiali się ze mnie. To bolało, zawsze tak samo mocno. Nie byłam do końca pewna, czy chcę być dobrym człowiekiem i im to wybaczyć, czy wymordować wszystkich na miejscu.

     W sumie, bliżej byłam tej drugiej opcji. Mogłam też zabić siebie i co wtedy by się stało? Mówiliby, jaką dobrą byłam koleżanką. Jaka miła, przyjacielska, uczynna i uśmiechnięta zawsze była Charlotte. Jedno wielkie kłamstwo. Dlatego jestem tu dzisiaj. Przed opuszczonym domem na ulicy Pustej.
      Myślenie, że ten dom jest normalny, nie jest dobre. Nie jest to zwykłe, nawiedzone miejsce. Ludzie wchodzili i nie wychodzili. Ewentualnie w kawałkach. Akurat tego byłam świadkiem. Mój starszy brat był taki sam jak ja. Chciał im pokazać, a potem zostało po nim pół ciała i poharatana twarz.
      Nie mogłam jednak nic poradzić. Kiedy James mnie wyzwał, podjęłam się tego i zrobię to. Bez względu na konsekwencje.
- Jak mysia, lejesz już ze strachu? - zaśmiał się ktoś za mną. Zacisnęłam zęby i spojrzałam na budynek przede mną. Ogromne, dwupiętrowe gmaszysko na tle pochmurnego, nocnego nieba wyglądało okropnie. Powybijane szyby, wiszące w oknach zasłony i drzwi z kołatką. Jak z jakiegoś marnego horroru. Nie może być źle. 'Wchodzę' pomyślałam i ruszyłam przed siebie.
- Już idę - warknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Nie idź...-szepnęła moja przyjaciółka. O dziwo, pojawiła się tu ze mną.
- Muszę - uśmiechnęłam się smutno. 'Tak bardzo się boję' myślałam.
      Ruszyłam przed siebie, zdecydowana. Kołatka w kształcie łba ryczącego lwa, potępiająco wisiała u wejścia, niezadowolona z mojego braku taktu, gdy pchnęłam drzwi. Stanęły przede mną otworem i zatrzasnęły się po chwili. Wzdrygnęłam się, czując jak moje przerażenie rośnie coraz bardziej. Miałam gęsią skórkę i urywany oddech, Tylko cienka granica dzieliła mnie od płaczu. Naprawdę byłam żałosna.
      Rozejrzałam się wokoło. Pełno śmieci i kurzu. Drzwi po lewej. Drzwi po prawej. Schody naprzeciw. W przypływie odwagi, wspięłam się po marmurowych schodach i skręciłam w lewo. Dopiero po chwili zrozumiałam, że w takim wypadku będę musiała otworzyć któreś z drzwi i wejść do środka. Zmroziło mnie. Słyszałam wycie wiatru i coś świszczącego... jak oddech. Obróciłam się gwałtownie. Nic nie było za mną, lecz dalej to słyszałam.
      Jakby z każdej strony i żadnej jednocześnie. Czyżbym wariowała ze strachu? Zamknęłam oczy i poszłam przed siebie, przejeżdżając ręką po ścianie. Oczywiście, nie było to zbyt mądre, gdyż zaraz pogłaskałam jakiegoś ogromnego, włochatego pająka. Zapiszczałam i zaczęłam wymachiwać ręką, jakbym chciała, żeby odpadła. To jednak był zły pomysł, fatalny. Otworzyłam pierwsze lepsze drzwi i wpadłam do środka, z walącym sercem. Ten potwór był okropny. Czyżbym nie wspomniała, że mam arachnofobię?
      Osunęłam się po ścianie i zachlipałam:
- Na rany boskie, co ja tutaj robię?!
- Zapytam cię o to samo...- ostatnie słowo zostało wysyczane, wtedy otworzyłam oczy. Podskoczyłam jak oparzona i zobaczyłam 'to'.


Bardzo dzisiaj krótko, bo jakoś brak pomysłów. Nie wiem co mam o tym sądzić, to i tak pewnie niedługo zniknie i zostanie zastąpione inną wersją. Chyba, że ma zostać i być kontynuowane, to musicie dać mi znać :) Póki co dobranoc i przepraszam, że tak rzadko piszę. Naprawdę nie mam ostatnio weny, pojawił się stres związany z testami i w ogóle, wybór szkoły. To trochę przytłacza, ale damy radę i po testach wracam pełną parą. Dodam coś jeszcze przed, spokojna głowa. Myślę o czymś świątecznym... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz