Witam !
To mój pierwszy blog, który zamierzam traktować na poważnie. Może i nie jestem zbyt cudowna w pisaniu, ale chcę się poprawić i właśnie dlatego to robię :) Z góry przepraszam za błędy i jeśli to możliwe, chcę żeby każdy z Was (czyt. tych, którzy będą to czytać) wytykał mi błędy które zauważy. Was to nie zaboli, mnie tym bardziej nie! Dam coś na próbę już teraz, hope you enjoy it :p
Ludzie zwykle biegają, kiedy
się śpieszą. Kiedy przed kimś, bądź czymś uciekają. W sumie, to biega
się w dzień, a nie w nocy. Anahi jednak uparcie musiała wymknąć się z
domu. Czuła, że umrze z nudów, jeśli kolejną noc przesiedzi w
czterech ścianach. Przebywanie na zewnątrz zawsze przynosiło jej ukojenie. Mogła odpocząć i pomyśleć. Na przykład spacerując po lesie, co właśnie miała zamiar zrobić. Bez żadnych obaw wyszła z domu.
Noc była piękna. Księżycowe promienie wyglądały zza korony liści, głaszcząc poszycie. Zatopiona w myślach dziewczyna nie zastanawiała się nad tym gdzie idzie. Świetny
wcześniej pomysł, stał się jednym z najgorszych i możliwe, że ostatnich,
kiedy niespodziewanie zdała sobie sprawę, że się zgubiła. Błądząc między drzewami wpadła na wielkiego stwora.
Podobny on był do wilka, jednak nie mógł nim być. Zamiast sierści miał łysą, połyskującą skórę, a
matowe oczy były czarne jak węgiel. Z otwartej lekko paszczy unosiły
się kłęby pary, leniwie wymykając się spomiędzy wąskich, lecz ostrych
zębów. Wyglądał przerażająco, ale nie reagował na obecność dziewczyny,
póki gwałtownie nie cofnęła się w tył. Masywne łbisko odwróciło się w
jej stronę, a czarny nos głośno wciągnął powietrze. Jej serce biło szybko i głośno, czekając na jego reakcję. Wargi "zwierzęcia"
uniosły się w groteskowej wersji uśmiechu, a z gardła wydobyło się jakby
charczenie, brzmiące jak parodia śmiechu. Nie dało się tego
jednoznacznie stwierdzić, tym bardziej, że wszystko było na w pół
zagłuszone przez głośno bijące serce dziewczyny, które na sekundę zamarło. Zaraz jednak podjęło swój galop, mając nadzieję że uda mu się uratować. 'Czy to koniec?' pomyślała.
Podczas kiedy sceny z
życia przelatywały Anahi przed oczami, stwór podchodził bliżej. Skradał
się na ugiętych łapach, wystawiając rozdwojony jak u węża język.
Potrząsał lekko pyskiem i pocharkiwał sporadycznie. Odruchowo dziewczyna zaczęła się cofać, aż za plecami poczuła
chropowaty pień drzewa. Potwór dalej szedł w jej stronę, szurając
łapami. Wyglądał trochę jak zombie, 'Może tym właśnie jest... Jak się to
nazywało, ghul?' irracjonalne myśli przelatywały jej przez głowę.
Wiadomo przecież, że coś takiego nie istnieje. Nie ma nawet takiej
możliwości. Myślenie przychodziło jej z trudem, gdy widziała przerażającą karykaturę coraz bliżej i bliżej. Zanim Ana zdążyła się zorientować, stworzenie leniwie oparło
łeb o jej udo i z westchnieniem opadło u jej stóp. Przez chwilę jeszcze
dziewczyna nie była w stanie się ruszyć.
-Co, do cholery?
Ku jej zdumieniu, otrzymała odpowiedź:
- Czy ty, idiotko, myślałaś że cię zjem? - po rozejrzeniu się wokół
siebie, stwierdziła, że nie ma nikogo, kto mógł to powiedzieć. Wzięła to
jako wytwór wyobraźni i lekko przysiadła,wzdychając.
Plecami dalej opierała się o drzewo.
Spoglądała na "wilka" leżącego z zamkniętymi oczyma i ledwo zipiącego.
Dlaczego wcześniej nie zauważyła, że jest na skraju wycieńczenia? Z
lekkim wahaniem, wyciągnęła dłoń i położyła ją na jego łbie. Jasne
powieki podniosły się, ukazując rozbawione czarne oczy. Tylko z daleka
zdawały się bez wyrazu. Teraz już nie czuła strachu, choć mogło być to bardzo nierozsądne. Jednak nic nie mogła poradzić na swój instynkt, a on mówił, że wszystko jest w porządku. Dalej niepewna, dołączyła drugą dłoń, lekko
masując kark zwierzęcia.
- Uważaj, ta skóra jest delikatna, jak szczenięcia po narodzinach. W
sumie to jest całkiem nowa, poprzednia cała spłonęła ,razem z futrem i
mam nadzieję, że kimś jeszcze...
- Czy... - uformowanie zdania w stanie tak głębokiego szoku, było dość
trudną rzeczą, więc Anahi nerwowo jąkała się przez chwilę.
- Tak, ja mówię i jestem wilkiem, jakbyś jeszcze nie zdążyła się
zorientować - patrzące na nią oczy radośnie błysnęły, a dziewczyna
nabrała dziwnego wrażenia, że on wcale jej nie widzi. Wykrzywiła się zabawnie i nie zauważyła reakcji. Miała pewność, że jest niewidomy. Tysiąc pytań uformowało jej się w głowie po krótkiej chwili.
- No cóż, miałam co do tego małe wątpliwości. Wyglądasz dość...
nietypowo - wzruszyła ramionami i przejechała dłonią po szyi zwierzęcia.
- To przejściowa forma, ledwo udało mi się uratować z pożaru. Gdybyś
przyszła godzinę wcześniej, zobaczyłabyś kupę mięsa. Teraz na szczęście
mam już skórę, choć cholernie wrażliwą i jest mi zimno, bo nie mam
futra. Poza tym,póki co jestem kompletnie ślepy - powiedział
niezadowolony wilk, podwijając górną wargę. Dziewczyna mogła z bliska przyjrzeć się garniturowi ostrych kłów, w kolorze kości słoniowej. Stworzenie ułożyło wygodnie łeb na jej udach. Poczuła, że
drży. Nic zresztą dziwnego, była późna jesień, więc temperatura była dość niska. Szczególnie w nocy. Pogarszał to wiejący zewsząd zimny wiatr.
- Zauważyłam. Może, chciałbyś... - ta myśl, była trochę absurdalna, ale
czemu by nie spróbować? - Pójść ze mną do mojego domu? Tam jest ciepło.
- Do domu? - zastanawiał się przez chwilę. - To chyba nie jest zły
pomysł.
Podniósł się chwiejnie i czekał, aż ona zrobi to samo. Jego łapy drżały, lekko słaniał się na boki, mimo to wyglądał pewnie. W tej chwili może i nie był najsilniejszy, ale pewnie i tak by sobie z nią poradził. Musiała być jego
przewodnikiem, skoro nie mógł polegać na własnych oczach.
Większość
drogi przeszli w mileczeniu, zatopieni w swoich myślach. Anahi
zastanawiała się, czy przypadkiem nie śni. Jakim cudem mogła spotkać zwierza, który jest nie do końca wilkiem, mówi i przeżył pożar, a do tego teraz prowadzić
go do swojego domu.Dziewczyna pomyślała, że ma taki przyjemny głos. Ciekawe, czy jest zwierzęcym fenomenem, czy może...wilkołakiem? Teraz już chyba wszystko jest możliwe. Zresztą skąd się wziął? Gdzie wybuchł
pożar? Usłyszała ciche skamlenie i spostrzegła, że jej towarzysz
przymyka oczy.
- Co się dzieje? - zapytała przestraszona.
- Futro odrasta, proszę zabierz rękę, albo ją odgryzę. To jest nie do
zniesienia - wycharczał. Pospiesznie wzięła dłoń i tylko czasem mówiła, w
którą stronę powinni iść. Właśnie miała zapytać go o zasadniczą
kwestię, która nie wiadomo jakim cudem jej umknęła, kiedy usłyszała
wołanie.
- Mój drogi Burku, gdzie jesteś? Wracaj do Pana! - głos rozchodził się
echem wśród drzew i był lekko niewyraźny, z czego wywnioskowała, że wołający musi być daleko. Oczywistym faktem było, że to o nim mowa.
-Burku?
- Nie zwracaj na to uwagi, chodź. Zresztą nazywam się Noah, a nie Burek -
wyszczerzył zabawnie zęby i podreptał powoli dalej.
Miał dobry humor,
choć wydawał się niezadowolony z obrotu wydarzeń. Anahi miała wrażenie,
że gdyby tylko mógł, to by śpiewał i tańczy, ale nie zadawała pytań. Zastanawiała się kim jest tajemnicza osoba, która jeszcze co jakiś czas
pogwizduje z oddali. Ten człowiek musiał być wyjątkowo wredny. Tak traktować biedne zwierzę. Ciekawe, czy to on go tak urządził... Już ona by się z nim policzyła!
Kiedy
dziewczyna kontemplowała uroki nocnego krajobrazu leśnego, dalej myśląc o
tej niedorzecznej sytuacji, wyszli na podwórze za domem. Był to budynek
dwupiętrowy, budowany głównie z jasnego kamienia. Na dolnym piętrze dominował wielki taras i okna, a na górze
balkon z kamienną balustradą. Wyglądał przytulnie i taki też był w
środku. Głównie dlatego, że urządzała go Anahi, skoro rodziców nigdy nie
było w domu. Teraz zresztą też, większość czasu spędzała sama. Oboje archeolodzy, jak
poszukiwacze przygód tułali się po świecie z nadzieją znalezienia
skarbu. Dziewczyna otworzyła przeszklone drzwi prowadzące do holu i
zamknęła je za Noah.
- Zatrzymaj się ! - krzyknęła od razu, a następnie pobiegła po coś wgłąb
domu. Przeszukiwała gorączkowo szafki. Gdzież ona to schowała?! Po niespełna pięciu minutach była z powrotem w przedpokoju i
kładła na ziemi miękkie, puszyste coś. Dopiero po chwili wilk
zorientował się, że to ręcznik. Wydało się to Anie trochę dziwne.
Ostrożnie wąchając, podszedł do skrawka materiału i potarł go łapą.
Uniósł pysk w jej stronę, mimo że nie mógł jej zobaczyć.
- Sądzisz, że będę na tym spał? - zapytał zdziwiony. Dziewczyna od razu
wybuchnęła śmiechem.
- Oczywiście, że nie. Masz całe ubłocone łapy, wytrzyj je zanim
wejdziesz - parsknęła uśmiechnięta.
Dopiero po chwili zauważyła, że
zwierzę jak stało, tak stoi. Zreflektowała się i podeszła do Noah,
podnosząc jedną z jego przednich łap i ostrożnie przecierając ją
ręcznikiem. Powtórzyła to z resztą i pozwoliła mu wejść. Od
razu pomknął schodami na górę, w tylko jemu wiadomym celu. Anahi
natomiast poszła do kuchni, przyrządzić sobie coś do jedzenia. 'Cóż,
może dla niego też się coś znajdzie...' pomyślała. Przeglądając
zawartość lodówki, wyciągnęła mleko i wielki kawał schabu, który
schowała tam, by powoli się rozmrażał na jutrzejszy obiad. Czyli jutro
trzeba będzie wymyślić coś innego. Mięso obmyła w ciepłej wodzie i
pozostawiła do całkowitego odtajenia, a z szafki wyjęła ulubione
płatki czekoladowe. Była tak zmęczona, że prawie zapomniała o misce i
wlałaby mleko do kartonu. Jednak udało jej się nie popełnić tego
błędu i wolno przeżuwając chrupką, czekoladową rozkosz, krzyknęła :
- Noah, jak chcesz to mam tu duży kawał schabu! -
Nic więcej najwyraźniej nie trzeba było do zwabienia wilka, bo zaraz już
usłyszała szybki stukot łap na panelach. Do kuchni wpadło wielkie
zwierzę, które wyglądało jak obcięte " na jeża".
- Nawet nie próbuj tego komentować, po prostu daj mi jeść, kobieto.
- Mam na imię Anahi, zapamiętaj sobie Bureczku - mruknęłą niewyraźnie,
kładąc na podłodze kawał mięsa.
Resztę czynności wykonała automatycznie,
nawet nie przejmując się obserwującą ją czujnie parą oczu, która powoli
stawała się zielona. Przebrana w piżamę upadła na swoje miękkie łóżko,
za którym tak okropnie tęskniła... Ułożyła się wygodnie i już miała
zasnąć, kiedy poczuła, że coś mokrego trąca ją po plecach. Obróciła się niezadowolona. Okazało się
to być nosem Noah, który wymownie patrzył na nią, dając do zrozumienia,
że nie ma zamiaru spać na zimnych panelach. Dziewczyna z westchnieniem przesunęła się, robiąc mu miejsce. Nie była zbyt zadowolona..
- Niech ci się nie wydaje, że tak będzie zawsze. To jest wyjątkowa
sytuacja.
- Obiecałaś ciepło, to wymagam ciepła - ziewnął wilk. Ułożył się obok
niej i położył pysk na jej boku.
- Dobranoc
- Branoc...
Chwilę tylko wsłuchiwała się w spokojny oddech zwierzęcia, zastanawiając
się czy zapytać go o te wszystkie rzeczy teraz, czy z rana. Zanim zdążyła wyrzec
choćby słowo, zrozumiała, że on już śpi. Ona prawie też. Ostatni raz
przesunęła dłonią po łbie Noah, czując lekkie, puchowe wręcz futro, nim
zasnęła.
Zapowiedź co dalej? Ależ proszę bardzo!
Budząc się rano, Anahi
niechętnie rozciągnęła się, czując na biodrze ciężar. Spokojnie opuściła
rękę, spodziewając się poczuć ciepłe, puchowe futro. Jednak nie
natrafiła na znajomy kształt wilczego łba, zamiast tego dotknęła
miękkich włosów. Przez chwilę sparaliżowana, nie mogła się ruszyć. 'Co
tu się dzieje...' pomyślała. Bez chwili wahania wyskoczyła z łóżka,
lądując na podłodze.
Mam nadzieję, że nie jest okropnie i czekam na opinie :)
Zaciekawiłaś mnie...Opowiadanie bardzo mi się spodobała. Chociaż spotkanie z wilkiem opisała bym trochę inaczej.
OdpowiedzUsuńBłędów nie ma ( chyba ? ) :) oprócz powtórzeń, trzy razy pod rząd jest słowo głośno, co nie zmienia faktu że tekst jest dobry. Najbardziej podobają mi się ironiczne odzywki Noah. Kocham. http://no-one-grows-out-of-fairy-tales.blogspot.com/
Ciekawy pomysł :)
OdpowiedzUsuńCzy mi się wydaje, czy ten wilk nad ranem zmieni się w człowieka?
Niestety, nie moge przeczytać obecnie ciągu dalszego, ale nadrobię to jutro, albo w weekend :)
xoxo
-M
http://opowiadaniebyjasminelovelace.blogspot.com/
Jak będę miała chwilkę wolnego czasu, to wpadnę :) Zapewne będzie to jutro, a no i dziękuję za komplement :)
Usuń