niedziela, 20 lipca 2014

One Shot (6) - The glass love

Nie wiem skąd u mnie taki pomysł na to opowiadanie, ale nie daje mi spokoju. Poza tym muszę Was poinformować, że wyjeżdżam na tydzień, w poniedziałek. Znowu do Berlina :) Nie chcę Was już zanudzać, więc... Jak widzicie zresztą, pojawiła się zakładeczka "Przemyślenia" - czasem będę tam pisać co sądzę, tematy możecie też jakieś podrzucać. Nie będzie Wam to przeszkadzać?


      Dawno, dawno temu, za wysokimi górami, za lasami pokrytymi białymi czapami śniegu i za oceanami skrzącymi się w słońcu - stał zamek. Zbudowany był z hartowanego szkła, a w jego wnętrzu mieszkali szklani ludzie. Byli idealni, nie mieli na sobie żadnej niedoskonałości, a także nigdy się nie starzeli. Żyli w harmonii, bo ich charaktery były tak samo bez skazy, jak wiecznie młode twarze.

      Krajem opływającym w dostatki rządził mądry król, kochający swoich poddanych jak rodzinę, którą stanowiła mu jedynie córka. Królowa zmarła w połogu, jednak wszyscy wiedzieli, że poszła do nieba i byli szczęśliwi. Nie mieli trosk, smutków, ani nie znali słonego smaku łez na szklanych policzkach. Mieli najpiękniejsze uśmiechy na całym świecie.
      Córka króla bardzo poważnie podchodziła do tego, że w przyszłości to ona ma rządzić krajem. Lubiła przebywać w wiosce, gdzie często bawiła się z dziećmi i zapraszała je, wraz z rodzicami na zamek. W zamian za to wszyscy ją kochali, a młode dziewczyny czesały jej piękne włosy, które w słońcu nabierały złotych refleksów i szemrały delikatną melodię przy każdym dotknięciu. Życie było po prostu piękne.
      Pewnego dnia, na zamek przybył młodzieniec. Powstało wielkie zamieszanie, bo ciało jego było z krwi i kości, a nie szkła - jak reszty. Nie był idealny jak oni, ale jego oczy błyszczały zadziornie, a kąciki ust unosiły się w delikatnym uśmiechu. Spojrzał po ludziach i rzekł:
- Słyszałem niegdyś o szklanym kraju, w którym ludzie są młodzi i piękni. Słyszałem o dostatku, który tam panuje. Słyszałem także o ich dobrych sercach, więc zechciałem was odszukać. Potrzeba mi pomocy.
      Kiedy księżniczka ujrzała go, jej małe serce zabiło w szklanej piersi jak dzwon. Jej ojciec spojrzał na nią, szukając porady, jak robił to zawsze i zobaczył jej piękne oczy, wpatrzone w niego.
- Ojcze, pomóżmy mu! - powiedziała.
      Stary król zgodził się i kazał służbie odprowadzić chłopaka do komnaty w której mógł się odświeżyć i odpocząć po podróży. Wysłał mu nowe, lśniące szaty i poczęstunek, przed kolacją na której mieli wszystko omówić. Kucharze mieli za zadanie urządzić najprzedniejszą ucztę, a i od razu zaczęto zwoływać nadwornych artystów i komików. Każdy gość był ważny, a tym razem dodatkowo kierowała nimi ciekawość prawdziwego człowieka. Takiego, który w kącikach oczu ma zmarszczki od śmiechu, a jego ciało pokrywają przeróżnego pochodzenia blizny.
      Księżniczka z niecierpliwością czekała nadejścia wieczoru. Chciała zobaczyć nieznajomego, porozmawiać z nim. Pierwszy raz tak bardzo pragnęła kogoś poznać i nie wiedziała dlaczego tego chce. To uczucie nie było jej znane, co niepokoiło ją trochę, ale nie zawracała sobie tym głowy. Służące, który były przy okazji jej najlepszymi przyjaciółkami, pomogły jej ubrać najpiękniejszą suknię i lśniącą, diamentową biżuterię.
      Kiedy już rozpoczęła się uczta, młoda dziewczyna nie mogła oderwać wzroku od przybysza. Od jego uśmiechu. Pięknych, brązowych oczu. Słuchała jego głosu, który jakimś cudem brzmiał znajomo. Jak urzeczona słuchała historii o zaklętej wieży, której broni smok. W jej wnętrzu podobno skrywany był największy skarb, jaki mógłby sobie wymarzyć. Bez wahania przystał na jej propozycję pomocy. Wiadomo było, że szklani ludzie znają cudowną magię, która dawała wszystkim wolność i szczęście.
      Miesiącami uczyła młodzieńca, jak przekonać smoka, by odpuścił. Nie chciał zrobić mu krzywdy, dlatego zwrócił się z pomocą do nich, co urzekło serce młodej księżniczki. Była zachwycona tak wyrozumiałym i dzielnym młodym mężczyzną, więc spędzała z nim bardzo wiele czasu. Rozmawiali, zwiedzali wsie i uczyli się magicznych zaklęć. Miała wrażenie, że jej serce pompuje do szklanego ciała krew, co nie mogło być prawdą. Przy nim czuła, że żyje naprawdę i mogła pomarzyć o tym, że jest taka jak on.
      Nadszedł dzień w którym zdecydowali pójść po owy cudowny skarb. Nie poszedł długi orszak, ani grupa młodych śmiałków, a oni dwoje i jeden szklany rycerz. Droga trwała dzień i dwie noce, w które obserwowali gwiazdy, a owy człowiek nauczył ich konstelacji. Opowiadał przy tym historie o ludziach takich jak on i pierwszy raz usłyszeli o czymś takim jak zło. Dziwili się i smucili, słuchając jego słów, ale byli szczęśliwi, że mogli poznać właśnie jego.
      W końcu zjawili się pod wieżą. Ogromne smoczysko zaczęło ziać ogniem, gdy tylko ich zobaczyło. Wszyscy w trójkę zaczęli pogodnie się uśmiechać i śpiewać wesołe piosenki, co zbiło gada z tropu na dłuższą chwilę. Wystarczającą, żeby po fakcie zorientował się, że to zaklęcia uspokajające. Potulny jak baranek smok ułożył się u stóp księżniczki i zaoferował jej odpoczynek w cieniu, podczas gdy młodzieniec wspinał się na wieżę.
      Młoda dziewczyna czekała z uśmiechem, aż chłopak wyniesie skarb i wrócą do ich królestwa. Naraz drzwi u stóp wieży otworzyły się i faktycznie, coś wyniósł. Była to przepiękna niewiasta z lśniącą koroną na głowie. Uśmiechali się do siebie, jakby znaleźli coś bardzo ważnego. Wtedy szklana księżniczka zrozumiała, że miłość jest wtedy, gdy jej małe serce roztrzaskuje się na milion odłamków, a ona się wciąż do młodzieńca uśmiecha.

Jak zapewne łatwo się domyślić, ta "bajka" zakończyła się dla niektórych w sposób wesoły, a innych smutny. Krótkie opowiadanko, może wyciągniecie z tego jakieś wnioski - w sumie zawsze możecie je napisać pod spodem. Pragnę przypomnieć, że komentarze można dodawać anonimowo, więc proszę się nie wstydzić - wiem, że ktoś to czyta :)
 Pozdrawiam i do przeczytania!
     

6 komentarzy:

  1. Krótkie opowiadanie z nieszczęśliwym zakończeniem, a mimo wszystko jest w pewien sposób szczęśliwy. Podoba mi się to. Szklany zamek ze szklanymi, idealnymi na pozór ludźmi i księżniczka, która po raz pierwszy poznaje miłość, która zaraz łamie jej serce.
    Naprawdę prawdziwe.
    " Wtedy szklana księżniczka zrozumiała, że miłość jest wtedy, gdy jej małe serce roztrzaskuje się na milion odłamków, a ona się wciąż do młodzieńca uśmiecha. "

    OdpowiedzUsuń
  2. smutne zakończenie trochę ;/// świetny post :)
    http://wildchildmm.blogspot.com/ miło jak zaobserwujesz a z komętarzem będzie mi bardzo miło:))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytałam jak jakąs dobrą książkę ;) może powinnać pomyśleć o rozbudowaniu tej historii na kilkadziesiąt stron, bo pomysł jest genialny!!

      ps. sorry, przez przypadek skasowałam komentarz(niech żyje niezdarność! :)

      http://finewhatev.blogspot.com/

      Usuń
    2. Nic sie nie stalo, zadna tragedia przeciez :) Wpadne i poczytam Wasze posty jak tylko wroce, a na pewno dam znac, ze bylam na stronach, wiec do zobaczenia i dziekuje bardzo za komplementy :3

      Usuń
  4. wspaniały pomysł na historyjkę. :)
    jak zwykle niesamowicie mnie urzekłaś
    chyba robię się już nudna, co chwilę Cię chwaląc. :d
    ale zasłużyłaś, a ja nie wiem jak inaczej mogłabym skomentować taką ciekawą historię
    wróciwszy do opowiadania, faktycznie koniec jest dwuznaczny.
    i zgadzam się jak najbardziej z Mari.
    wszystko to jest w jakiś sposób prawdziwe.
    a Twoje spostrzeganie miłości jest tak mi bliskie. :)
    no cóż, miłej podróży i weny życzę. :)

    OdpowiedzUsuń